piątek, 23 grudnia 2011

16.12.2011 - Cela me dépasse!

To mnie zadziwia! - powinnam powiedzieć, gdy zobaczyłam pomieszczenie przygotowane do zajęć. Nie powiedziałam. Myśli skupiłam na dostosowaniu pokoiku do warsztatów. Panie, które entuzjastycznie wprowadziły mnie do byłej garderoby artystów (na co dzień salonik instruktorki teatru), na moją prośbę wyniosły dwa stoliki. Zrobiło się trochę luźniej. W Domu Kultury wszystkie sale były zajęte.
Pierwsza przyszła Zdzisia, a za nią następne koleżanki, starsze i młodsze. Sala pełna, nie można stworzyć kręgu i przemieszczać się. Siedząc, stworzyłyśmy pofałdowaną elipsę. Każda z każdą rozmawia, skarbniczka zbiera składki, czyli chaos i hałas. Stoję i zacieram ręce. Jestem sama w tłoku, zerkam na Edytkę, a ona na mnie. Mobilizuję się i półgłosem sama do siebie mówię wiersz Stanisława Wyspiańskiego.

Jakżeż ja się uspokoję -
pełne strachu oczy moje,
pełne grozy myśli moje,
pełne trwogi serce moje,
pełne drżenia piersi moje -
jakżeż ja się uspokoję...

Powiedziałam raz, drugi, trzeci i nagle cisza. Kończę wiersz i zadaję pytanie: kto napisał?
Wyjaśniam, że ten liryk mówię w sytuacjach trudnych.
Temat spotkania: sprawozdanie z warsztatów prowadzonych przez trenerki z Towarzystwa Inicjatyw Twórczych "ę", które były w Warszawie w dniach 18.-19. listopada br. 
Na początek gra - "Tworzymy sieć". Koleżanka do koleżanki toczy po stołach, albo podaje kłębek włóczki. Zadaniem osoby trzymającej kłębek jest udzielenie odpowiedzi na pytanie: dlaczego przystąpiłam do programu i czego oczekuję? Wypowiedzi były różne. Większość obecnych, szczególnie dziewczęta, ma cel i wie do czego dąży. Jako ostatnia osoba w tym kręgu mówiłam, że wymyśliłam taki temat, bo to jest miasto, w którym mieszkam i chcę o nim jak najwięcej wiedzieć (niektóre o tym mówiły). Chcę pracować, bo nie chcę stetryczeć, zdziwaczeć czy popaść we wtórny analfabetyzm. Twórcza praca sprawia mi przyjemność, a ten program wymaga myślenia i innych umiejętności. Powiedziałam, że kto nie chce brać udziału w tym projekcie, może puścić nitkę. Reakcja była inna - wszystkie naprężyły włóczkę jak strunę. Wniosek: pracujemy w niezmienionym składzie.
W telegraficznym skrócie z Edytką złożyłyśmy sprawozdanie. Dokładnie, razem z wytycznymi i wrażeniami, omówiłyśmy grę miejską "Ślad", w której obie brałyśmy udział. Przywiozłam pudełko z wytycznymi, więc koleżanki oglądały nasze prace. Zaznaczyłam, że zadaniem seniorek jest opracowanie informatora i przygotowanie szlaków turystycznych. Juniorki mają zająć się nakręceniem filmu.
Poprosiłam obecne o wpisanie się na tablicę zadań, czyli określenie, który szlak dana grupa będzie przygotowywać. Grupy zadaniowe będą pracować samodzielnie, a na spotkaniach (raz w miesiącu) dzielić się zebranymi informacjami. 
Na koniec gra - "Co mam w ręku?". Celem jej było sprawdzenie samego siebie, czy potrafię przezwyciężyć ciekawość i do końca nie otworzę oczu. Szło naprawdę dobrze. Koleżanki stały z kasztanem w ręce, dotykały i była cisza. Ja nadal następnym wkładałam kasztany do ręki. Aż tu nagle okrzyk jednej z seniorek - przywieziono je z Placu Pigalle?! Czar prysł, nie miałam o co dalej pytać.
Edytka odczytała fragment artykułu Weroniki Różyłło i Piotra Derentowicza, który przytaczam
"Warto nosić kilka kasztanów przy sobie - wyciszają, łagodzą strach, uspokajają serce oraz przynoszą ulgę w bólach reumatycznych. Są odpromiennikiem dla żył wodnych, neutralizują fale z komputera lub telewizora. Bioenergoterapeuci radzą też przytulać się do pnia tego drzewa, by się 'naładować' dużą dawką leczniczej energii."
Dziękuję koleżance Uli Z. za dostarczenie kasztanów. 
Ostatnie zajęcia w tym roku, więc w imieniu koordynatorki (robiła zdjęcia), Edytki i swoim własnym słowami K. I. Gałczyńskiego życzyłam obecnym i składam życzenia tym, którzy czytają ten blog.
"Aby Święta Bożego Narodzenia były Bliskością i Spokojem,
a Nowy Rok - Dobrym Czasem."
Dyrektorka MDK-u zaprosiła nas na jasełka na godzinę 16 w poniedziałek (19.12.2011).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz